Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów| Technologia Blogger | X

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 1.


   Propozycja

''Minęło pięć lat od wypadku i śmierci moich rodziców i nie wierze że wstrzymali śledztwo''
   - Charlie, Charlie, wracaj na ziemie, już dojeżdżamy - wołała mnie Nina
   - Co...a, ok - odpowiedziałam jej zamyślona
   - Znowu myślałaś o wypadku? - zapytała
   - Tak, wkurza mnie to że wstrzymali śledztwo - byłam zdenerwowana
Autobus zatrzymał się na przystanku niedaleko szkoły, wyszłyśmy i szłyśmy spacerkiem w stronę bramy
   - Zrobiłaś zadanie z niemieckiego? - Zapytała Nina
   - A jakie było?
   - Trzeba było zrobić zadania od 1 do 6 z podręcznika - odpowiedziała 
   - Nie mogłam zrozumieć tylko zadania 6, ale resztę mam - odpowiedziałam
Weszłyśmy do szkoły i powędrowałyśmy do szatni.Przebrałyśmy się i poszłyśmy do klasy.Pierwsza lekcja to był niemiecki.Lekcja szybko nam zleciała, prawie pół klasy nie miała zadania 6, ale pani nam wytłumaczyła.Na przerwie usiadłyśmy z Niną pod kaloryferem i.... podszedł do nas Colin 
    - Cześć dziewczyny - przywitał, ale patrzył tylko i wyłącznie na mnie.Zarumieniłam się
    - Cześć - przywitała się Nina spokojnie
    -Cze... cześć - zaczęłam się dukać
    - przyszłybyście po lekcjach do sali nr 9 - poprosił dalej pacząc na mnie
    - Ok, przyjdziemy co nie Charlie - spytała szturchając mnie łokciem
    - Co...yyy...tak, ok - zawstydziłam się
Colin poszedł dalej wdziałam jak podchodzi do Eiichiego
     - Na kilometr widać ze się w tobie zabujał - zaśmiała się Nina
     - Co... nie... no co ty - zarumieniłam się 
Po lekcjach jak prosił Colin poszłyśmy do sali. Był tam Colin, Eiichi i jakiś starszy pan
     - Dziewczyny to jest mój ojciec Franz Hopper - przedstawił go Colin
     - Dzień dobry - przywitałyśmy się w tym samym czasie
     - Witam ,widzę że jesteśmy w komplecie - przywitał się
     - A po co na pan wezwał? - spytałam
     - Już wam mówię - zaczął - Jestem członkiem tajnej organizacji która zwalcza przestępców.
     - A czym tak dokładnie pan się zajmuje? - spytała Nina 
     - Tworze gadżety potrzebne do misji.
     - I co chce pan z nas zrobić tajnych agentów? - parskną Eiichi
     - Można tak to powiedzieć - oznajmił pan Hopper - Agencja w której pracuje poszukuje agentów
     - To dlaczego nie wezmą dorosłych? - zapytałam 
     - Ponieważ potrzebują młodych i zwinnych - wytłumaczył
     - Was chyba pogięło!! - Eiichi szybko wstał aż krzesło na którym siedział wywaliło się - nie ma mowy abym się zgodził
     - Jeżeli się nie zgadzasz to możesz wyjść ale nikomu o tym nie mów. Jeśli zmienisz zdanie przyjdź tu za tydzień - poinformował go,ale Eiichi wyszedł trzaskając drzwiami
     - Macie tydzień na zastanowienie się , ale jak nie będziecie chcieli to nie musicie przychodzić - zwrócił się do nas - możecie już iść tylko nikomu nie mówcie jasne?
     - Tak - potwierdziłyśmy i wróciłyśmy do domu.

To był ciekawy dzień.Ojciec Colina chce żebyśmy zostali tajnymi agentami i zwalczali złoczyńców, jeszcze nie wiem czy się zgodzę i Nina też.Jestem ciekawa dlaczego nas wybrano, może....ma to związek z moimi rodzicami.

Wreszcie skończyłam. Wymyślałam na poczekaniu cały rozdział. Mam nadzieje że się spodobał.

czwartek, 11 czerwca 2015

Prolog

                                                                                                                                                      

Wracałam z rodzicami z Zoo, stanęliśmy na światłach
   - I jak, podobało Ci się? - spytała mnie mama.
   - Tak,było super! - zawołałam z radością.
   - A co najbardziej? - zapytał tata.
   - Najładniejsze były surykatki i nietoperze.
   - Nietoperze były okropne! - powiedziała mama i przeszedł ją dreszcz - Najładniejsze były foki.
   - A moim zdaniem fajne były lwy i wilki - powiedział tata.
Zapaliło się zielone światło i ruszyliśmy dalej. Resztę drogi słuchałam muzyki....nagle coś w nas uderzyło. 
   Obudziłam się w szpitalu, przy moim łóżku stała ciocia i rozmawiała z pielęgniarką:
   - I co z nią teraz będzie? W mieście niema ani jednego bliskiego. - oznajmiła ciocia
- Przepraszam, ale nie mogę wam pomóc -przeprosiła i wyszła
Ciocia obróciła się w moją stronę
    - O, obudziłaś się. - zdziwiła się 
    - Co się stało?... Gdzie ja jestem? - spytałam i chciałam wstać, ale gdy tylko podparłam się na łokciach zakręciło mi się w głowie i poczułam okropny ból na całym ciele. - Gdzie moi rodzice?
    - Nie wstawaj, powinnaś leżeć. - poradziła mi ciocia - Jesteś w szpitalu, mieliście wypadek .
    - Ale gdzie moi rodzice, czy oni żyją? - spytałam zdenerwowana
    - Twoi rodzice... - zatrzymała w pół zdania
    - Gdzie oni są?! - spytałam ze złością
    - Oni...oni nie...oni nie żyją.Umarli w karetce.Przykro mi - powiedziała ze łzami w oczach
    - Co! To nie możliwe! To nie prawda! Oni żyją! - krzyczałam płacząc
    - Niestety to prawda. - oznajmiła ze łzami w oczach
    - Ale co teraz ze mną będzie? - płakałam, ciocia podeszła, usiadła obok  i przytulia mnie
    -Spokojnie... zamieszkasz u nas. Jakoś sobie poradzimy... obiecuje Ci...obiecuje - płakała razem zemną.

Bolało mnie że umarli ale po pewnym czasie przyjęłam do wiadomości, że moich rodziców nie ma i już nie będzie. To jest moje ostatnie wspomnienie o rodzicach. Spędziłam z nimi tylko 11 lat, o wiele zamało.Najsmutniejsze jest to że nie widzieli jak  dojrzewam, jak się zakochuje, jak dostaje świadectwo z paskiem, jak jestem na wakacjach. Chociaż ciocia i wujek przygarnęli mnie to wciąż czułam tą pustkę...pustkę którą wypełniali mi rodzice...moi prawdziwi rodzice.
Wreszcie to napisałam,myślałam nad tym z dwa tygodnie, gdy to pisałam myślałam że się popłacze.Mam nadzieje że się podoba i proszę piszcie komentarze.